niedziela, 20 kwietnia 2014

Rozdział II

Gawędzenia z Dimitrim nigdy nie miałam dosyć. Teraz opowiadał mi o wojennej wyprawie przeciwko olbrzymom. Słuchałam, wspierając brodę na złożonych rękach i z wypiekami na twarzy.
- A gdy podszedł do mnie, ja uniosłem łuk i... - Dimitri wykonał ruch jakby wypuszczał strzałę z rąk.
Poczułam ukłucie zazdrości. To niesprawiedliwe! Tylko dlatego, że jestem elficą, nie mogę brać udziału w wojennych wyprawach. Zagryzłam wargi. Dimitri spojrzał na mnie przeciągle.
- Airdila...
- Hm? - Podniosłam głowę i spojrzałam w jego niebieskie oczy.
Żartobliwie zmierzwił mi włosy.
- Weź ze sobą kapelusz...
- Gdzie idziemy? - Zapytałam nieco zdziwiona.
Dimitri nachylił się i szepnął mi do ucha, tak by mama nie usłyszała:
- Na polowanie, do Leśnego Zakątka.
Podskoczyłam z radości i objęłam go za szyję. Uśmiechnął się.
-Tylko się pospiesz, bo nie będę czekał. - Pogroził mi palcem.
- Oj, bo ci uwierzę. - Zmarszczyłam brwi i założyłam ręce na piersi.
- No, leć, póki mama nie patrzy.
W chwilę potem wyszliśmy obydwoje. Dimitri ubrany był w ciemnozłoty kontusz, a ja w błękitną szatę. Czułam się nieswojo. Włosy miałam wepchnięte (przynajmniej część) pod kapelusz. Na każde pozdrowienie mijających nas elfów, starałam odpowiadać się grubym głosem, czasem tak niefortunnie, że Dimitri zataczał się ze śmiechu. Wreszcie dotarliśmy na miejsce. Westchnęłam. W Leśnym Zakątku było przecudownie! Zdjęłam z pleców łuk i strzały i schowałam się za jedną z sosen.
- Kto pierwszy ustrzeli jelenia. - Szepnęłam wyzywająco do Dimitriego. Ten roześmiał się z cicha, jakby brał udział w jakiejś szaleńczej przygodzie. Wyścig był rozpoczęty. Bosymi stopami zaczęłam biec po wysokiej trawie. Słyszałam daleko od siebie kroki Dimitriego, który udał się w drugą część lasu. Nagle dostrzegłam przed sobą białego jelenia. Stał w miejscu i skubał trawę. Schyliłam się tak, że wysokie trawska prawie mnie zakryły. Bezszelestnie wyjęłam strzałę i równie cicho założyłam ją na cięciwę. Rozległ się świst strzały i jeleń padł martwy na ziemię.
- Wygrałam. - Krzyknęłam zduszonym głosem.
Nagle zza drzew wyszedł Ren.
- A nie, bo to ja wygrałem. To moja strzała uśmierciłą to zwierzę.
"Nie poznał mnie". - Przemknęło mi przez myśl i poczułam z tego powodu niezmierną dumę. /ren przecież znał mnie jak nikt inny.
- Lathin. - Przeklęłam, śmiejąc się. - Ren, to ja.
To mówiąc, zdjęłam z głowy kapelusz. Moje ciemne włosy rozsypały się na plecy, a ja skręcałam się za śmiechu widząc idiotyczną minę Rena.

1 komentarz:

  1. Rewelacja :) Z każdym kolejnym rozdziałem losy Ardili wciągają mnie coraz bardziej. Zastanawia mnie tylko jeden fakt: Dlaczego tak krótko?!
    Muszę powiedzieć, że od razu polubiłam Dimitriego. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :)
    Zapraszam do mnie na koleją notkę na:
    http://oczamiflfki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń